Mam 17 lat i jestem w 5 miesiącu ciąży.
Czemu tutaj o tym piszę? Może dla pewnego rodzaju zdobycia zrozumienia od innych i udzielenia pomocy tym, którym jej zabrakło.
Jestem w związku z chłopakiem od równa 2 lat. Od pewnego czasu współżyjemy, kochamy i wspieramy się wzajemnie. Wszystkie "kłopoty" zaczęły się w kwietniu kiedy to spóźniał mi się okres a bóle brzucha nasiliły się. Postanowiłam, że w raz z chłopakiem i moją mamą nie będziemy tracić czasu i udaliśmy się z wizytą do przypadkowej pani ginekolog w naszym mieście. Bałam się najbardziej na świecie, nogi uginały mi się pod wpływem stresu. Gdy usłyszałam, że coś jest nie tak jak powinno i potrzebne jest USG zaczęłam panikować. Patrzyłam z przerażeniem na monitor od jakże znienawidzonego przyrządu do badania i dowiedziałam się, że mam mięśniaka. Lekarka przepisała mi silne tabletki hormonalne które miałam zażywać przez okres 10 dni, aby z powrotem wywołać menstruacyjne krwawienie. Minęły 2 tygodnie miesiączka się nie pojawiała, postanowiłam jechać z mamą do Katowic do bardzo dobrej lekarki w celu uzyskania jakichkolwiek informacji na temat mojego zdrowia. Leżałam i modliłam się żeby wszystko było dobrze mama była na korytarzu i nagle usłyszałam słowa które na pewno ucieszyły by 99% kobiet na świecie, jednak mnie doprowadziły do płaczu..
GRATULACJE.. Jesteś w ciąży!
Przez 2 godziny siedząc na placu zabaw z moją siostrą która opiekowała się swoją kochaną 4 letnią córeczką i jej mężem moim najlepszym kolegą oraz moją mamą, obwiniałam się o wszystko. Bardzo mało brakowało żebym przekroczyła cienką linie za którą znajdowało się jedynie znienawidzenie samej siebie. Wszyscy mnie pocieszali, chłopak został w domu, bezsilnie próbując się do mnie dodzwonić i dowiedzieć się czy wszystko jest w porządku.
Los chciał, żebym uporała się z tym przez dwa dni spędzone w samotności z mamą. Jako najważniejsza osoba w moim życiu bardzo mi pomogła, choć bała się jak potem się okazało o wiele bardziej niż ja sama. Kiedy powiedziałam mojemu ukochanemu, że zostaniemy rodzicami był zaskoczony. Na nasze szczęście nasz związek przetrwał, bo w końcu zostaliśmy rodziną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz